Braga,
miasto założone
w 27 r.p.n.e., nazywane jest portugalskim Rzymem. Powiedziałabym jednak,
że jest to określenie hiperbolistyczne, jako że Rzymu tu nie zauważam. Nie
zmienia to jednak faktu, że Braga ma swój magiczny urok. Jest to miejsce, w
którym czuć kojący spokój pomimo ulicznego zgiełku. Miejsce, które sprawia
wrażenie małego miasteczka, a jest dużym miastem. Miejsce, w którym bardzo
stylowo ubrani mieszkańcy spacerują z uśmiechem na twarzy. Miejsce, które jest
położone niecałe dwie godziny od Galicji, a jednak ma swoją odrębną
tradycję i inną atmosferę. Wycieczkę zaczynamy od zwiedzania
jakiegoś sanktuarium umiejscowionego na górze. Jednak organizatorzy nie
włożyli większego wysiłku w planowanie wyjazdu, więc dostajemy czas wolny bez
żadnego wytłumaczenia, gdzie jesteśmy. Jednak ta opcja bardzo mi się podoba,
bo nie lubię czuć się jak dziecko na koloniach chodzące w grupie, więc po
prostu spaceruję i podziwiam.

















Na lunch idziemy do małej restauracji, gdzie przy wejściu zostajemy zaatakowane przez kelnerkę. W Bradze jest prawdopodobnie tak mało turystów, że sprawiamy wrażenie egzotycznych. Kelnerka próbuje z nami rozmawiać po hiszpańsku i angielsku, ale trudno ją zrozumieć. Ostatecznie przed zamówieniem demonstruje nam wszystkie dania, a kiedy jem swojego grillowanego kurczaka z owocami, niespodziewanie zakrada się i krzyczy mi do ucha 'smakuje?', o mało co nie spadam z krzesła!



Każdemu, kto planuje odwiedzić Portugalię polecam spróbować Nato, ciasta francuskiego wypełnionego kremem budyniowym.


Berlin style.

Następnie jedziemy do
nieokreślonego przez naszych organizatorów miejsca, więc nie wiem, jak się
nazywa, ale wiem, że jest tu bardzo ładnie.






Nagle słyszę muzykę, więc podążam za dźwiękami. Zza rogu wyłania się cygańska rodzina celebrująca wesele. Jestem zachwycona, gdyż nie na co dzień można zobaczyć coś takiego. Stojąc z boku, obserwuję, jak poszczególni członkowie rodziny wychodzą na środek i tańczą. Na trawniku panna młoda dzielnie wibruje w rytm akordeonu na wysokich szpilkach. Po pewnym czasie udaje mi się zamienić z nimi kilka zdań po hiszpańku i życzyć szczęścia na
nowej drodze życia. Przemiła i szczęśliwa rodzina.






Stopniowo schodząc w dół, dochodzimy do starówki, gdzie odbywa się przedstawienie fado. Cudownie! Jestem zachwycona, ponieważ zawsze chciałam to zobaczyć.

Nie spodziewałam się, że ta spontaniczna wycieczka będzie tak
ciekawa. To niesamowite, ile fantastycznych rzeczy
można zobaczyć w jeden dzień. Portugalia jest zachwycająca i zupełnie inna od
Hiszpanii. Czuć tu błogi spokój i głęboko zakorzenione tradycje. Nie mogę się
doczekać wyjazdu do Porto i Lizbony!
0 komentarze:
Prześlij komentarz