Berlin

Czas pędzi nieubłaganie, gdybym tylko mogła wydłużyć dobę jakimś sposobem... Ostatni wpis dodałam w maju, a tu już połowa sierpnia, kiedy to się stało?!?! W międzyczasie skończył się mój Erasmus, zostałam ciocią, byłam na Audioriver, a aktualnie piszę licencjat pomiędzy poznańskimi wakacyjnymi festiwalami. Chciałam dodać zdjęcia z innych miejsc w Hiszpanii, ale że jadę w piątek do Berlina, natchnęło mnie, żeby wrzucić moje ulubione zdjęcia z mojego ulubionego klubowego miasta.


Berlin, kochany Berlin... Żeby poczuć klimat tego miasta, nie wystarczy weekendowa wycieczka. Trzeba powłóczyć się ulicami, odnaleźć skryte zakamarki, poznać specyficznych mieszkańców, odwiedzić parki pełne młodych ludzi, przyjrzeć się muralom, przejść się na wydarzenia kulturalne, a przede wszystkim odkryć jego nocne życie. Bo Berlin tętni życiem w nocy, a jego kluby są mekką fanów muzyki elektronicznej. Największym dylematem w Berlinie jest wybór klubu, bo świetnych miejsc jest tak wiele... Nie od razu pokochałam Berlin. Pierwszy raz byłam tam na wycieczce w gimnazjum, potem na kilkudniowych wakacjach z mamą. Nie był to dobry wybór. Do Berlina trzeba wziąć grupę kumpli, którzy mają nastawienie imprezowe. Są nocnymi odkrywcami. Najlepiej do rana, albo do poranka następnego dnia. W zasadzie najlepiej jest tam od razu zamieszkać. Bo po co mieszkać gdzie indziej? Hehehe aż chce mi się śmiać jak patetycznie to opisałam. Tak na poważnie, to jest to jedno z moich ulubionych europejskich miast, ponieważ każdy znajdzie tu coś dla siebie i wiecznie się coś dzieje. Każda dzielnica jest inna. Nie ma znaczenia dzień tygodnia czy godzina, zawsze znajdzie się jakaś ciekawa opcja. Miasto młodych ludzi, artystów, muzyków, przedsiębiorców. Sprzyjające otwarciu biznesu, tanie jak na stolicę, no i przede wszystkim multikulti. A ja bardzo lubię spotykać nowych ludzi i uczyć się nowych języków, więc w Berlinie czuję się po prostu fantastycznie. Zwłaszcza, że Berlin nigdy nie przestaje zadziwiać, bo tak szybko się zmienia.




Jedno z moich ulubionych miejsc przy Warschauer Strasse. Mural z biznesmenem, który pracuje całymi dniami, żeby zarobić na luksusywne rzeczy, a w rezultacie nie ma czasu się nimi cieszyć. Im więcej ma pieniędzy, tym więcej ich potrzebuje, jest uwięziony swoimi złotymi kajdankami w postaci złotego zegarka. Jakoś trzeba na niego zarobić. I siedzieć w firmie 12h dziennie. Nie widząc świata. a pod budynkiem ludzie mieszkają w namiotach. Większość z ich z wyboru. I mają piękny widok na rzekę i most. Weź piwo i usiądź sobie na ich kanapie patrząc jak nocne światła odbijają się od tafli wody. Każdy jest mile widziany.


















































































 Za każdym razem, kiedy wyjeżdżam z Berlina, wiem że tam wrócę. I nie mogę się doczekać. To miasto uzależnia swoim klimatem.



1 komentarze:

  1. Estupendas imágenes...tengo muchas ganas de ir...un beso desde Murcia...muy buen colorido...

    OdpowiedzUsuń

 

Blogger news

Blogroll

About